Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A! dzień dobry mój królu, jakże się miewasz? jakoś wesołym cię znajduję.
— A co, nieprawda, Chicot?
— Jakie masz piękne kolory?
— Widzisz.
— Czy to własne?
— Do dyabła!
— Kiedy tak, to winszuję.
— Słowem, czuję się dobrze, jak dawno nie byłem.
— Cieszy mnie to, mój królu; lecz jeszcze nieskończone śniadanie, zostały widzę jakieś łakocie.
— Oto wiśnie smażone przez zakonnice z Montmartre.
— Za nadto słodkie.
— Orzechy nadziewane rodzenkami koryntskiemi.
— Pfe! ziarna zostawiono w rodzenkach.
— Z niczegoś niezadowolony.
— Na honor, wszystko, a nawet kuchnia psuje się na dworze twoim.
— I ja to powiem...
— Co za przyczyna zmian takich?
— Nie mam już sług wiernych.
— A! co do tego to mówisz nieszczerze, Henryczku.