Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1099

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i powiem: zobacz, moje serce nie bije, żyj przy mnie, jeżeli chcesz, żyj przy mnie, jeżeli ci to sprawia radość; ale i tej ofiary, chociażbyś ją przyjął z radością...
— O!... tak, z największą — zawołał Henryk.
— I tej ofiary muszę ci odmówić; od dzisiaj, skoro zaszła zmiana w mojem życiu, albowiem nie mam prawa opierać się na żadnej ręce na świecie, nawet na ręce tego szlachetnego przyaciela, który tutaj spoczywa i który doznał chwilowego szczęścia zapomnienia. Niestety!.. biedny Remy — mówiła dalej nadając swojemu głosowi wyraz czułości, jaką w niej Henryk zauważył, biedny Remy, twoje przebudzenie smutnem będzie; ty nie czytasz postępu moich myśli, ty nie wiesz, że po przebudzeniu się sam zastaniesz na ziemi, bo ja muszę iść do Boga.
— Co pani mówisz?.. — zawołał Henryk — czy znowu myślisz umierać?
Remy obudzony bolesnym krzykiem hrabiego, podniósł głowę i słuchał.
— Widziałeś mnie pan modlącą się?... — mówiła dalej młoda kobieta.
Henryk potwierdził.
— Ta modlitwa była pożegnaniem ze światem, ta radość, którąś widział na mojej twarzy,