w chwili, kiedy tylu walecznych z głodu umierało, zniechęciła go i oddaliła.
Należał do tych, którzy mówili: „On nic ma serca!...”
Zwiedził dwa albo trzy domy, znalazł je puste, zapukał do czwartego, w którym mu powiedziano, że na cztery mile w około, wszystkie domy opustoszały.
Na te słowa Saint-Aignan zmarszczył brwi i skrzywił się jak zwykle.
— W drogę, panowie, w drogę — rzekł do oficerów.
— Tak, tak — odpowiedzieli — jesteśmy zmordowani i umierający z głodu.
— Ale jesteście żywi; jeżeli zaś godzinę tu pozostaniecie, pomrzecie; może i teraz będzie za późno.
Pan de Saint-Aignan nie mógł nic więcej powiedzieć, lecz wielkie przeczuwał nieszczęście.
Ruszono obóz.
Książę Andegaweński jechał na czele, Sain-Aignan w środku, a Joyeuse tylne straże prowadził.
Kilka tysięcy ludzi jeszcze się oderwało, albo osłabieni ranami i trudem, kładli się po drogach.
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1039
Wygląd
Ta strona została przepisana.