Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ale czy nie wyjdziesz przed zobaczeniem się ze mną?
— Nie; bylebyś nie przyszedł zbyt późno.
— Przyjdę więc rano.
— Na południe, — czekam cię.
Nazajutrz o dziewiątej zrana Edmund wyszedł, zostawiając lokajowi swemu bilecik z temi słowy do Gustawa.
„Mój przyjacielu! Wczoraj wieczorem, wyszedłszy po książkę dla mojej matki, pobiegłem aż do pana Daumont i zapytałem się stróżki o której godzinie przyjmuje pacyentów. Dowiedziałem się od niej, iż od 9 zrana do 5 popołudniu. Czekam więc na ciebie o umówionej godzinie. Teraz idę do pana Daumont a poczynając od południa, aż do końca dnia, jestem na twoje rozkazy. Pojmujesz moją niecierpliwość”.
Edmund skierował się na ulicę Bac lękając się tego tylko, aby istotny cel jego przybycia do doktora nie został przypadkiem odgadnięty, pomimo arcy zręcznego pretextu.
„Co ja mu powiem, jak on zapyta się co mi jest? Powiem mu co mi do głowy przyjdzie, że cierpię na ból głowy, na nerwy, że niekiedy kaszlę; on mi przepisze rumianek i zajęcie fizyczne, a ja przychodzić doń będę codziennie z zawiadomieniem iż jest mi coraz lepiej. Tem mu pochlebię i zyskam jego przyjaźń”.
Pomimo tej logiki, Edmund był wielce wzruszony, jako nie nawykły do podobnych awantur.
Wdzięki, młodość i skromność, w połączeniu