Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Czterdzieści sous, odpowiedziała przekupka.
— Oh! jak to drogo, — zawołała gryzetka.
— To jest najpiękniejsza z moich doniczek, moje ładne dziecko. Przypatrz się tylko tym różom, tym wspaniałym pączkom, które rozpękną się wprzeciągu dwóch dni! Będziesz ich miała na cały rok, tych róż.
— Dajcie no pokój; w głębi waszéj doniczki jest wapno, — uschnie kwiatek w przeciągu dwóch tygodni.
— Chcesz abym doniczkę wypróżniła? Wapno w moich krzaczkach! Co ty sobie myślisz moja mała gospogiu. Zresztą weż sobie pani inne, ale za żaden kwiat nie odpowiadam jak za ten.
— Ja też ten tylko wziąść pragnę, ale czterdzieści sous dać nie myślę.
Gustaw słuchał téj rozmowy.
— A ile pani dajesz?
— Dam dwadzieścia soua.
— Daj pani tzydzieści i weż go sobie.
— Nie.
— Zapewniam cię ładne dziecko, iż mniéj jak trzydzieści sous, jestto niżéj kosztu.
— To się bez kwiatka obejdę. Nie chcecie tyle ile daję?
— Niepodobna.
Młoda kobieta chciała odejść.
— Przepraszam bardzo, odezwał się wtenczas Gustaw, zbliżając się i uchylając kapelusza, czy nie pozwoli pani ofiarować sobie téj róży na którą masz tak wielką chęć.