Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/337

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tonina nie była otoczoną ludźmi wmawiające mi w nią cierpienie, nie cierpiałaby niezawodnie.
— Czy to do mnie stosujesz?
Edmund nic nie odpowiedział.
— Ty już nie masz serca! zawołał Gustaw, zapominasz o związkach przyjaźni! To źle Edmundzie, to bardzo źle. Zapomnienie w pewnych razach, jest tyle co niewdzięczność.
— A ty pamiętaszo Nichecie, którą tak kochałeś? Nie.
— Ale bądź co bądź, życie swoje, odparł Daumont, zawdzięczasz przecież doktorowi; zatem powinieneś dbać o szczęście jego córki, jeżeli nie z miłości to przez wdzięczność. Nic nie opowiadasz?
— Nie.
— Dlaczego?
— Ponieważ z obrotu jaki rzeczy biorą, nie jestem pewny, czy mam mu być wdzięcznym za to co dla mnie uczynił.
— Co mówisz?
— Mówię, że są chwile, w których zapytuję się, czy, gdyby nie to, że zgon mój sprowadziłby śmierć matki, nie lepiéj byłoby gdybym był umarł dwa lata temu. Umarłbym żałując życia, wierząc w czystą miłość, przekonany iż mógłbym być na tym świecie szczęśliwym, podczas gdy teraz, trzeba abym ci wyznał, sądzę iż nie jestem stworzony do małżeństwa; wiem że Antonina jest przezemnie nieszczęśliwą, ale już inączéj postępować nie mogę. Zdaje mi się teraz, iż ja ją tylko dla tego kochałem, że mi nie wiele do życia pozostawało. Kie-