Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/325

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ale idźcie krok w krok za tem szczęściem a zobaczycie do czego doprowadzi... Przyznacie wkrótce iż to jest niemożliwem, i że tylko śmieć jedna mogła przyoblec w szatę poezyi te młode miłości, te namiętne marzenia, rozkoszne ułudy, które przedłużające się życie potargałoby za każdą przeszkodą, depcząc je na każdym kroku.
Zapomnijcie, iż trzéj poeci uśmiercili swoich bohaterów, przymknijcie oczy i myślcie coby się z niemi kiedyś stało.
Widzicie Pawła i Wirginję, te dwie zachwycające l istoty, świeże, młode, czyste, zakochane, poetyczne, jak się oni starzeją; widzicie ich jagody marszczące się, ich włosy siwiejące, zginający się grzbiet, wypadające zęby?
Widzicie Wertera i Karolinę pomarszczonych, zzółkłych, postępujących chwiejnym krokiem przy dźwiękach spiewu: „Przypominacie sobie” jak państwo Denis Desaugier’a.
Widzicie Manon i Des Grieux’a, te dwa uosobienia miłości ziemskiej dzikiéj i nierozumnéj, widzicie ich oboje słabych na skutek przepędzonego życia, siedzących naprzeciwko siebie w wielkich fotelach i zatabaczonych.
Widzicie co to życie uczyniło z tych istot zachwycających, wonnych, ożywionych, poetycznych?. Nie nie pozostanie z ich przeszłości, dusza ich zużyje się, ciało przeinaczy do niepoznania, twarz będzie odpychającą.
Zapytajcie się tych starców o echo wyrazów, któ-