Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/317

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

będzie możliwem; jeżeli zaś nie, to tę samą przynajmniéj ulicę; i że podobnie jak w Nicei rozłączać się z sobą nie będą w Paryżu.
Poczyniono natychmiast przygotowania do wyjazdu, i we dwa dni potem, dwie kurjerki pocztowe oczekiwały przed bramą małego domku na naszych znajomych.
Antonina łzy miała w oczach, kiedy z pokoju wychodziła. Jak gdyby przeczucie mówiło jej coś, iż pozostawiała tu cząstkę swojego szczęścia. Potrzebujemy-ż wyjaśniać wspomnienia jakie tu pozostawiała, a które jej teraz zdawały się uśmiechać.
Co się tyczy Laurencyi, to ta, odziedziczywszy po swoim ojcu koczujące upodobania, nie żałowała okolicy którą miała porzucić.
— Moja mamo — rzekł półgłosem Edmund do pani Pereux, powiedz, że powracając do Paryża chcesz jechać na Tours.
— Dlaczego — spytała pani Pereux.
— Ponieważ mam tam odbyć pielgrzymkę.
Pani Pereux uczyniła zadość woli syna i nasze towarzystwo przybyło do Tours.
Wysiadając z powozu Edmund rzekł do Gustawa, który choć się nie pytał odgadł odrazu powód przybycia do Tours.
— Nie nie masz do powiedzenia Nichecie?
— Masz ją widzieć?
— Tak; zaraz się z nią zobaczę.
— Uściśnij jéj rękę odemnie; oto wszystko.