Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/313

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Mały domek na drodze w Nicei okazał téż na zewnątrz swojém radość jaką zamykał. Okna rozwarły się wesoło ku słońcu i przystroiły w koszyki kwiatów. Bluszcz piętrzył się po jego murze a każdy przechodzący podróżny musiał zauważyć ten biały domek z zielonemi żaluzyami z którego prawie codziennie wydobywał się śpiew jak gbyby z jakiego gniazdka ptaków.
Nigdy nie widziano tylu szczęśliwych ludzi pod jednym dachem. Rozkosze jakich Edmund dopiero spodziewał się, Gustaw doświadczał w rzeczywistości; — od czasu jak zaślubił Laurencyę zapytywał się sam siebie w jaki sposób mógł on żyć nie znając jéj. Ta miłość czysta, młoda, naiwna, głęboka, któréj pierwsze objawy otrzymywał, w łonie jego młodéj natury powoływały do życia uśpione uczucia, które jedno słowo zdołało rozbudzić z uśpienia.
Co rano Gustaw dosiadał konia ze swoją żoną, a nie mogący im jeszcze towarzyć Edmund, przyglądał się wraz z Antoniną z okna dopóki ich nie stracił z oka.
Najważniejsze potem każdodzienne zajęcia stanowiło czytanie i muzyka. Hugo, Liamartine i Musset byli ukochanemi poetami, Szubert, Weber i Scudo między kompozytorami muzycznemi pierwszeństwo trzymali.
Czasami Laurencya cienkim swoim i delikatnym głosem czytała jedno z melancholijnych marzeń naszych trzech poetów, czasami znowu Antonina głosem słodkim i sympatycznym nuciła serenadę, lub: Fil de la Vierge tę prostą melodję, czułą jak śpiew serca, prostą jak śpiew kościoła.