Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Jak piękną jest panna młoda!” mówiła jakaś jejmość i miała racją; albowiem Antonina kochająca, wzruszona, dumna z tego co uczyniła, marząca o nieznanym szczęściu przy boku swojego małżonka, niepomna na przepowiednię, — ukazała się w całym blasku swojéj piękności.
Nie wypuszczała ręki Edmunda, który uśmiechał się do niéj ciągle „Jaki blady jest pan młody!” mówiła druga, to pewno wzuszenie.
— Wzruszenie nie sprawia takiéj bladości, replikowała jakaś tłusta matka. Kiedym szła zamąż, byłam także wzruszona, ale zapewniam was, iż nie byłam tak blada. On jest zapewne chory, — ten chłopiec.
— Biedny młodzieniec! mówiła trzecia.
— A szkoda... oboje tak piękni.
Nichetta słyszała to wszystko; albowiem, jak tego się pewno domyślacie, była obecną na całéj ceremonji i to co słyszała krajało jéj serce.
„Jakże gorąco dziękuję Bogu, myślała sobie, iż nikt tego nie powie o Gustawie“.
I modliła się za swoim przyjacielem, ponieważ nie miała potrzeby modlić się za swoim kochankiem.
Po skończonym obrządku, udano się do pani Pereux, dokąd sproszono kilku przyjaciół i dzień ten spłynął na powinszowaniach i życzeniach wszelkiego rodzaju.
Jednéj Nichetty brakowało na weselu, chociaż była ona pierwszą, która otrzymała zaproszenie od pani Pereux. Matka Edmunda dowiedziawszy się o wszyst-