Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nichetta dała jéj swój adres.
— Zaraz zapłacę, rzekła panna Devaux.
— Nietrzeba; zapłaci mi pani razem.
I chciała wyjść.
Widząc ją oddalającą się, Antonina wołała powiedzieć to, czego nie chciała powiedzieć, niż pozbawiać się sposobności rozmawiania o Edmundzie.
To téż w chwili, kiedy modniarka brała za klamkę, Antonina zatrzymała ją słowami:
— Proszę panny...
I cała zaczerwieniona spuściła oczy, niewiedząc sama od czego zacząć.
— Pani ma do mnie jaki interes?
— Tak, — proszę drzwi zamknąć.
Nichetta była posłuszną.
— To co teraz pannie powiem, może jéj się zdawać bardzo dziwnem; ale nie taję się z tem, iż ten pan Pereux obchodzi mnie wielce.
Modniarka osłupiała z zadziwienia.
— Zaraz się wytłomaczę, ciągnęła Antonina; on mnie obchodzi, ponieważ wiem o nim to, czego nikt prócz ojca i mnie nie wie.
— Co takiego?
— Pan Edmund jest więcéj chory, jak myśli. Ponieważ panna go znasz, przeto powiedz mu, aby miał nad sobą staranie... aby wyjechał; nie, niech nie wyjeżdża, ale niech się pielęgnuje, nich przychodzi często do mego ojca, który opiekować będzie się nim jak synem. Pojmujesz dobrze panna, iż nic dziwnego że zajmuję