Régis nic z swego łóżka nie widzi, tylko białą pochyloną szyję i warkocz o płowych odbłyskach — ale poznaje panią Hulin... Na tabureciku u jej nóg, mały Maurycy przegląda książkę...
Po tylu męczących snach, Régis myśli, że jest ofiarą halucynacyi, lecz zjawisko to ogarnia go czarem rozkoszy. Boi się, żeby nie znikło z przed jego oczu, tak jak nikły inne wśród żaru gorączki. Zamyka oczy... otwiera je i widzi ten sam obraz, ozłocony promieniem słońca przedzierającego się przez firankę. Maurycy podnosi główkę i spojrzenia ich krzyżują się w słodkim uśmiechu. Dziecko, wiedzione własnym popędem, zrywa się i bez pomocy kuli, biegnie rzucić się w objęcia swojego przyjaciela. Paulina zbliża się również — ręce ku choremu wyciągnięte. Régis, jednym rzutem oka, dostrzega jej bladość i znacznie zmniejszone kontury twarzy. Żałobne ramy, dziwnym i nowym smutkiem powlekły jej rysy piękne i szlachetne. Osłabiony płacze i całuje końce jej palców: „przyjaciółko moja! droga przyjaciółko...“ potem przyciąga ją ku sobie i głosem przyciszonym, żeby dziecko nie słyszało: „Wolna... wolna nareszcie!“...
Paulina usuwa się: „Oh, Régis! nie mów tak... nie mów nigdy o tem...“
W istocie, dramat tak świeży jeszcze nakazywał pewną oględność i poszanowanie. Régis zrozumiał to i natychmiast zaczął mówić o czem innem a mianowicie zapytał, kiedy przyjechała...
Strona:PL A Daudet Róża i Ninetka.djvu/123
Wygląd
Ta strona została skorygowana.