Przejdź do zawartości

Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Piędziesiąt franków znaleziono w szkatule, w którą stary Ruys zwykł był wkładać swoją gotówkę i z któréj zresztą — jako wiecznie otwartéj — korzystali bez ceremonji wszyscy jego pieniędzy potrzebujący znajomi. Zresztą nie pozostało nic, oprócz luksusowego urządzenia domu, rzadkich zabytków rozmaitego rodzaju, kosztownych obrazów i — małéj ilości papierów wartościowych, któremi zeledwie długi spłacić zdołano.
Postanowiono spieniężyć wszystko to, co dotąd zdobiło mieszkanie i pracownię zmarłego artysty.
Gdy się Felicji zapytano, czy się na to zgadza, odpowiedziała, że jéj jest obojętném co uczynią, prosiła tylko na wszystko w świecie, aby ją pozostawiono w spokoju.
W tém krytyczném położeniu zjawiła się nagle matka chrzestna, poczciwa Cremnitz i nie dozwoliła rozprzedaży.
— Nie pozwól, moje dziecko — zatrzymaj całe urządzenie, jak dotąd było, — rzekła łagodnie i tkliwie — twoja stara Konstancja ma piętnaście tysięcy franków rocznéj renty, które oddawna dla ciebie przeznaczyła; zamiast po mojéj śmierci uważaj je już teraz za swoje. Ja się zaraz do ciebie wprowadzę.... o, ja ci się nie będę naprzykrzać, o to się nie lękaj! Ty będziesz pracowała jak dotąd nad twojemi statuami, a ja się zajmę gospodarstwem. Jakże, zgadzasz się?
Wypowiedziała to tak tkliwie, tak prosząco, że Felicja mocno się uczuła wzruszoną. Serce jej wzbierało za każdém słowem staréj opiekunki, aż zalawszy się łzami, rzuciła się na szyję dawnéj tancerce.
— Ach, matko! jak dobrą jesteś!... Tak, tak — nie odchodź! Nie opuszczaj mnie nigdy... Pozostań na zawsze przy mnie!... Ja się boję życia... ono mi zbrzydło ze swojemi kłamstwy i brudami!...
Odtąd rozpoczęły te dwie co do charakteru tak się