więc. Pani nie powinnaś, pani nie możesz jechać. Dopóki ja tu jestem, bezpotrzebnie się pani troszczysz o przyszłość. Nietylko za mego życia, ale
i po mojej śmierci byt pani jest zapewniony.
W całej przemowie niebyło ani jednego słówka o miłości; cała jednakowoż postawa Varades’a zdradzała zakochanego. Przemawiał gorąco, a trzymając jej ręce, ukląkł przed nią bezwiednie. Marta, bądź niechcący, bądź też umyślnie, nie opierała się uściskom. Na ostatnie nawet słowa Varades’a odrzekła z wyrazem żywej wdzięczności:
— Jakiś pan dla mnie dobry!
Wzruszony ciągnął dalej:
— Obecnie, ponieważ pani wywołałaś to oświadczenie, pozwól mi go dokończyć. Przyjm pani ofiarę przyjaciela. Samą pozostać nie możesz. Dla jej własnej i dla mojej spokojności, trzeba panią wyrwać z tego miejsca, pełnego przykrych wspomnień. Zamieszkaj pani u mnie.
Marta się poruszyła.
— Myślałem o wszystkiem — mówił Varades — miłość własna i honor jej, mogłyby ucierpieć z powodu ofiarowanej gościnności, gdyby ta, nie była usprawiedliwioną. Uczynię jednak temu zadosyć. Mam piętnastoletnią wychowankę. Dotychczas była w klasztorze, gdyż niechciałem jej wyznaczać miejsca w swoim domu, gdzieby była zmuszoną prowadzić życie samotne i niewesołe. Mając jednak na względzie panią, sprowadzę ją
Strona:PL A Daudet Na zgubnej drodze.djvu/47
Wygląd
Ta strona została skorygowana.