Strona:PL A Daudet Na zgubnej drodze.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie! nie! tak być nie może — rzekł z westchnieniem.
Stali naprzeciwko siebie, bladzi, pomieszani; Marta promieniejąca pięknością i smutkiem, on pogrążony w cierpieniu. Zebrała nareszcie myśli i przemówiła doń słodkim i pieszczotliwym głosem:
— Jakież z ciebie bezsilne dziecko! Nie masz odwagi postanowić cośkolwiek, ale ja nie tracę głowy. Idzie tu o zażegnanie grożącej naszemu szczęściu burzy... Odejdź, mój mąż mógłby cię tu zastać. Zobaczemy się jutro, a wtedy ci powiem, że miłość moja dla ciebie nigdy żywszą nie była, jak w tej chwili.
Popchnęła go zlekka ku drzwiom. Wyszedł prawie nieprzytomny, nie zdając sobie nawet sprawy ze swego położenia. Na korytarzu natknął się niespodziewanie na człowieka — był to Varades.
— Niezgraba! — rzekł ten ostatni.
Na tę zaczepkę Rajmund podniósł głowę. Oczy jego zamigotały gniewem, który jednakowoż zdołał natychmiast przytłumić poznawszy Varades’a. Przeszedł obok jak błędny, a nie mogąc zebrać myśli, opuścił teatr, idąc na oślep przed siebie.
Varades wszedł do loży w chwili, gdy się rozpoczynał drugi akt Rigoletta. Zwracając się do żony, rzekł:
— Spotkałem tylko co pana Vilmort — był oszołomiony. Czyś ty go o ten stan przyprawiła?