Strona:PL A Daudet Jack.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

myślał sobie Madu, że ciężko być królem, gdyż jeśli się ma więcej przyjemności od innych ludzi, dużo też się ma i strapień.
Na jego odjazd wyprawiano wielkie publiczne uroczystości, złożono ofiary fetyszom, bóstwom morza. Wszystkie świątynie zostały na tę uroczystość otwarte, cały niezajęty naród modlił się, a gdy w ostatniej chwili okręt stanął gotów do odjazdu, kat przyprowadził na brzeg morza piętnastu aszantskich niewolników, których ścięte skrwawione głowy spadły z łoskotem w ogromną miednicę z czerwonej miedzi.
— Miłosierny Boże!.. przerwał Jack przerażony, tuląc się pod kołdrę.
Nie ulega wątpliwości, że gdy podobne historye słyszymy od samychże bohaterów, nie dodaje nam to otuchy. Najodważniejsi mogli się przerazić. Chcąc zwyciężyć wrażenie, trzeba było szybko opamiętać się, że nie jesteśmy w Dahomeyu, lecz na pensyonacie Moronvala przy Polach Elizejskich.
Madu, spostrzegłszy wzruszenie swojego słuchacza, nie opowiadał dalej o zabawach publicznych, poprzedzających jego wyjazd i zwrócił rozmowę na swój pobyt w liceum marsylskiem.
Ach! to wielkie liceum, z posępnemi murami, klasami i zbutwiałemi ławkami, na których nazwiska uczniów, wyrżnięte nożem, świadczą o rozrywkach więźniów. Profesorowie w czarnem ubraniu, którego uroczystość podnoszą szerokie rękawy i biret. Co chwila rozlega się głos nawo-