Strona:PL A Daudet Jack.djvu/681

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przed nami Labassindre w zielonym aksamicie, w butach Faustowskich Hirsch ugwiażdżony plamami chemicznemi, oto Moronval w czarnem ubraniu, wytartem na szwach, w krawacie białym lecz bardzo czarnym na składach, oto dalej „ciepłe kraje”, odwieczny Egipcyanin z wytężoną skórą; Japończyk szafranowego koloru, i siostrzeniec Berzeliusa i człowiek, który czytał Prudona. Oto cała szereda dziwaczna, wynędzniała, chuda, wygłodzona, ale zawsze pełna złudzeń, z rękami rozpłomienionemi i biednemi oczkami bez rzęsów, które, patrząc na gwiazdy, spaliły się. Można byłoby pomyśleć, że to kompania pielgrzymów Wschodnich dążących ku jakiejś Mekce nieznanej, której lampka złota ucieka ustawicznie po za widnokrąg. Od lat dwunastu, jak znamy tych nieszczęśliwych Chybionych, niekiedy upadli w drodze; ale z bruku paryzkiego, podnieśli się inni fanatycy, ażeby zastąpić umarłych i ścisnąć szeregi. Nic ich nie zniechęca, ani zawody, ani choroby, ani zimno, ani głód. Idą, spieszą się. Ale nie przybywają do celu nigdy. Wpośród nich, Argenton lepiej odżywiony, dobrze odziany, podobnym był do bogatego hadżi idącego wśród kapcanów ze swoim haremem, fajkami i bogactwami. Tego wieczoru oblicze jego jeszcze bardziej promieniało, z powodu zadowolonej próżności i uroczego uczucia tryumfu.
Podczas czytania poematu Karolina, siedząc na sofie, z miną, która miała być obojętną, rumieniła się przy aluzyach, jakie się w każdej zwrotce