Strona:PL A Daudet Jack.djvu/642

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Odpisywać?.... zuchwalcowi, co się ośmielił podnieść na mnie rękę.... Ach! ty mnie nie znasz. Mam, dzięki Bogu, dosyć dumy.... Nie skończyłam nawet czytać jego listu. Rzuciłam go gdzieś, podarłszy na tysiąc kawałków.... Dziękuję! Nie można sobie pozwalać podobnych rzeczy z kobietą, jak ja wychowaną, w pałacu, wśród dostatków.... To wszystko jedno! Chciałabym jednak widzieć jego mieszkanie teraz, kiedy mnie tam niema, co wszystko porządkowałam. Musi tam być piękny ład. Żeby przynajmniej.... Och! nie, to niepodobieństwo. Drugiej równie jak ja głupiej nie prędko znajdzie.... Zresztą, jest to bardzo jasnem, że on się nudzi, kiedy był aż zmuszony wyjechać na dwa miesiące do.... do.... jakżeż się tam nazywa ta miejscowość?....
I najspokojniej wyjęła z kieszeni list, o którym mówiła, że go gdzieś, podarłszy, rzuciła, i wyszukała w nim nazwiska żądanego.
— Ach! tak.... on jeździł do wód w Royat.... Co za głupota! To są właśnie najszkodliwsze wody mineralne dla niego.... Zresztą, niech robi co chce; to mnie nic nie obchodzi.
Jack zrumienił się za jej kłamstwo, lecz nie zrobił jej najmniejszej uwagi. Cały wieczór czuł, jak się kręciła około jego stołu z niespokojną ruchliwością kobiety chcącej się pozbyć natrętnej myśli jakiemś zajęciem. Odzyskała swój gorący zapał pierwszych dni, uprzątała pokój, układała, i tak chodząc, krzątając się, mruczała jakieś wy-