Strona:PL A Daudet Jack.djvu/525

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rza — tak się zląkłem. W chwili obecnej dziecko już wyszło z niebezpieczeństwa. Pozostaw mi go pani jeszcze na jakiś czas, obowiązuję się go oddać silniejszym niż przedtem i zdolnym do podjęcia na nowo swojego ciężkiego życia. Ale jeżeli go pani oddasz temu obrzydliwemu olejkarzowi, to pomyślę, że syn zawadza pani i chcesz go się pozbyć.
— O! panie Rivals, co też pan mówisz?.... Cóżem zrobiła, mój Boże, ażeby zasłużyć na taką obelgę?
To ostatnie pytanie sprowadziło naturalnie potok łez, które doktór osuszył kilkoma poczciwemi słowy; potem Karolina wypogodzona poszła na górę zobaczyć swego Jacka, zabierającego się do czytania w samotnej aptece. Zauważyła, że wypiękniał, zmienił się, jak gdyby zrzucił z siebie jakąś grubą pokrywę, ale że znać na nim wyczerpanie, wynędznienie w skutek tej przemiany. Była bardzo wzruszona, on zbladł, widząc ją wchodzącą.
— Przychodzisz mamo po mnie?
— Ależ nie, ależ nie.... Tobie tu aż nadto dobrze. A cóżby powiedział ten poczciwy doktór, który cię tak kocha, gdybym cię uprowadziła?
Po raz pierwszy w życiu Jack pomyślał, że można być szczęśliwym zdaleka od matki, a zmartwienie, gdyby ztąd wyjść musiał, byłoby mu z pewnością sprowadziło recydywę. Przez chwilę rozmawiali sami. Karolina pozwoliła sobie kilku