Strona:PL A Daudet Jack.djvu/513

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

stosunek. I to właśnie stanowi odrębną fizyognomię tych rodzin przemytniczych, jest to ta skaza, po której się poznaje przypadkowość tych połączeń, gdzie ojciec jest stolarzem, córka hrabiną, a brat fryzyerem na jakiemś przedmieściu.
Jack wyciągnął rękę do Argentona, który podał mu niedbale jeden palec i zapytał, czy dom w Olszynach wynajęty?
— Jakto, wynajęty?.... powiedział Jack, nie rozumiejąc.
— Ależ tak... Widząc cię tutaj, cóż innego przyjść by mi mogło do głowy, jeżeli nie to, że dom najęty i ty musiałeś wrócić.
— Nie, odpowiedział Jack zmięszany, odkąd tam jestem, nikt się nawet nie pokazał.
— A zatem pocóż tu przyszedłeś?
— Przyszedłem do matki.
— Taką fantazyę to rozumiem. Na nieszczęście w podróży są wydatki.
— Przyszedłem pieszo.... odparł Jack po prostu z miną pewną siebie i ze spokojną dumą, o którą go nie posądzano.
— A!.... wykrzyknął Argenton.
Namyślał się chwilkę, ażeby się odciąć za ten frazes:
— Widzę z przyjemnością, że twoje nogi są w lepszym stanie niż ręce.
— Otóż to okrutne słowo.... zaśmiał się murzyn.