Strona:PL A Daudet Jack.djvu/468

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mniej czuł, że oddycha i żyje. To nie zabójczy kąt w Olszynach, gdzie letnią porą jeden truteń, przychodzący codziennie o trzeciej godzinie do gabinetu poety, oczekiwany był jak coś nadzwyczajnego. Niepodobieństwem było pracować w podobnym letargu. I pomyślny, że miał odwagę siedzieć sam zamknięty sześć lat. To też co ztąd wynikło? Tam nad Córką Fausta pracował przez sześć lat, a tymczasem tu, od przybycia do Paryża, dzięki umysłowemu otoczeniu, rozpoczął niezliczoną ilość studyów, gruntownych artykułów, powiastek.
Karolina także podzielała gorączkową działalność swojego poety. Zawsze młoda, zawsze świeża, dozorowała gospodarstwa i kuchni, co nie małem było zajęciem przy ogromnej liczbie stołowników, zgromadzonych zwykle przy stole. Potem pomagała poecie w jego pracy.
Ażeby sobie ułatwić trawienie, zamiast pisać, wprowadził zwyczaj dyktowania, a ponieważ Karolina ładnie pisała, była więc jego sekretarzem. Każdego wieczoru, jeżeli tylko sami jedli obiad, przez godzinę dyktował jej, chodząc po pokoju. W starym uśpionym domu rozlegały się jego kroki, jeden głos uroczysty, a drugi łagodny, przyjemny, który zdawał się odpowiadać odprawiającemu nabożeństwo kapłanowi.
— Nasz autor tworzy — mówił z poszanowaniem odźwierny.