Strona:PL A Daudet Jack.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Podczas załatwiania tych ważnych kwestyj murzynek siedział ciągle skurczony przed ogniem, przy którym jego obecność zdawała się już być niepotrzebną.
Kominek, który z początku nie chciał strawić najmniejszego kawałka drzewa, jak sciśniony głodem i nieprzyjmujący pożywienia żołądek, pochłaniał teraz z chciwością, podbudzając całą siłą swego przeciągu powietrza piękny, czerwony, kapryśny i trzaskający płomień.
Murzynek, z głową na rękach opartą, z oczyma jak uniesiony w jeden punkt zwróconemi, odbijał się swą czarnością na tem błyszczącem tle, jak szatańska sylwetka.
Usta otworzył mu niemy uśmiech, oczy szeroko się rozwarły.
Rzekłbyś, że czuły na zimno, oblany promieniami ogniska, wciąga w siebie wszystko ciepło i światło, podczas gdy na dworze pod chmurnem i żółtem niebem rozsypują się tumany białego śniegu.
Jack był smutny.
Moronval wydał mu się człowiekiem złym, pomimo swej słodkiej miny. W tym dziwnym zakładzie czuł się zgubionym, tembardziej oddalonym od matki, że ci różnobarwni uczniowie, przybyli z rozmaitych kątów świata, przynieśli z sobą smutek wygnania i niepokój długiego rozłączenia.
W tej chwili przypomniał sobie kolegium z Vaugirard, tak ładnie ogrodzone, napełnione szmerem, z pięknemi drzewami, cieplarnią z przy-