Strona:PL A Daudet Jack.djvu/401

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zostali przy drzwiach, nie spuszczając oczu z kramarza, niebezpiecznego złoczyńcy, zdolnego do wszystkich występków. Gdy Jack zobaczył Roudica, zrobił prawie instynktowny ruch ku niemu, chciał wyciągnąć do niego rękę, jak do przyjaciela, jak do swego obrońcy; lecz twarz ojca Roudica miała tak surowy a nadewszystko smutny wyraz, iż stanął w pewnej odległości i nie ruszył się podczas całego badania.
— Posłuchaj-no mnie Jacku — rzekł dyrektor. Przez wzgląd na twoją młodość, na twoich rodziców, na dobrą opinię, jaką dotąd miałeś, a nadewszystko — muszę ci to powiedzieć — przez wzgląd na honor domu Indret, wyjednałem, iż zamiast prowadzić do Nantes, zostawiono cię tutaj, nim się rozpocznie śledztwo. Teraz więc sprawa pomiędzy nami; od ciebie tylko zależy, ażeby nie poszła dalej. Żądamy od ciebie, ażebyś oddał resztę....
— Lecz, panie....
— Nie przerywaj mi, wytłomaczysz się zaraz.... gdy oddasz resztę z ukradzionych sześciu tysięcy franków, przecież nie wydałeś ich przez jeden dzień, prawda? A więc daj co masz jeszcze, a ja poprzestanę na odesłaniu cię do rodziców.
— Wybacz pan — rzekł Belizaryusz, wyciągając nieśmiało swoją dużą głowę ze słodkim uśmiechem, pofałdowanym niezliczonemi zmarszczkami, jak drobne fale Loary wschodnim wiatrem. Wybacz pan....