Strona:PL A Daudet Jack.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

syna i starała się go zmiękczyć względem niepewnego losu tej małej istoty, której regularny i spokojny oddech słyszała z po za blizkiej firanki.
Po dwu dniach dopiero uspokoiła się nieco w tym względzie, odebrawszy z Auvergne list od poety.
Jakkolwiek list ów przepełniony był wymówkami i docinkami na brak energii w matce i niekarny charakter dziecka, nie był wszakże tak okropnym, jakiego się należało spodziewać. Argenton dawno już myślał o wielkich wydatkach, jakie pociąga za sobą edukacya u Moronvala i chociaż ganił ucieczkę, przyznawał, że nie stało się nic tak bardzo złego, gdyż zakład był w zupełnym rozstroju, rozumie się od czasu jak on zeń wystąpił. Co do przyszłości dziecka, Argenton miał się niem zatrudnić i po powrocie za ośm dni coś postanowić.
Nigdy Jack, w całem swojem dziecięcem i dojrzałem życiu nie miał chwil podobnych do tych ośmiu, tak pięknych, szczęśliwych, tak pełnych, dni. Posiadał nierodzielnie matkę, las, dziedziniec, kozę, po dziesięć razy przebiegał schody w ślad za swoją Idą, chodził tam, gdzie ona, śmiał się, gdy ona się śmiała, nie wiedząc dla czego, słowem używał szczęścia, szczęścia złożonego z drobnych i niewypowiedzianych radości.
Potem nadszedł drugi list, i:
„Przyjedzie jutro”.
Chociaż Argenton pisał, że przygotowany jest do widzenia dziecka, że okaże się dla niego do-