Strona:PL A Daudet Jack.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przestanki po każdem efektownem wyrażeniu, ażeby wykrzyki podziwienia miały sposobność się wydobyć i do niego dobiedz.
Wiadomo, że Chybieni nie skąpią tego rodzaju zachęceń.
— Niesłychane!...
— Wzniosłe!...
— Potężne!...
— Nowożytniejszy od Hugona!...
Najgłośniej się rozległo:
— Goethe z sercem!...
Niezmięszany, napuszony pochwałami, ciągnął dalej poeta z wyciągniętą dumnie ręką;

Niech mnie błazeństwami tłum ośmiesza,
Ja wierzę w miłość, jak w Boga.

Weszła hrabina.
Liryk, mając oczy do góry wzniesione, nawet jej nie spostrzegł. Lecz ona, ona nieszczęsna go zobaczyła, a zdarzenie to wywarło stanowczy wpływ na jej życie.
Dotąd zawsze go widywała przelotnie, w kapeluszu, w ubraniu do ulicy, nie do Olimpu; teraz, w przyćmionem świetle matowych lamp, które cerze jego nadawało jeszcze większą bladość, w czarnem ubraniu, w perłowych rękawiczkach, wierzący w miłość jak w Boga, sprawił na niej fatalne i nadludzkie wrażenie.
Odpowiadał on bowiem wszystkim jej marzeniom, tej niedorzecznej sentymentalności, która