Sama będąc ruchliwą i czynną, wymagała tegoż samego od innych i póty nie dała spokoju mężowi, póki swym ośmiu chłopcom nie zabezpieczył bytu, póki ich nie pożenili, jednych w Paryżu, innych w różnych stronach Francyi lub za granicą.
Ileż na to potrzeba było pogrzebów i ślubów, obchodów światowych i męczących kazań, do których poszukiwano pastora Aussandon: potrafił on sobie bowiem wyrobić wybitne miejsce, pomiędzy prawowiernymi i liberalnymi, po nad wszelkiemi stronnictwami.
Znakomity ten mąż, na biedę swoją miał więcej sławy i zajęć, aniżeli by chciał i ciągle żal mu było czasu i przestrzeni, jakiemi rozporządzał w Mondardier, oraz kazań swych na szczycie góry. Nareszcie powołano go do fakultetu teologii i żona pozwoliła mu wówczas ograniczać się na swym wykładzie i w domku swym na ulicy Val de-Grâce, powrócić do życia cichego i kontemplacyjnego.
„U szczytu!” Tak zwykł wyrażać teraźniejszy dobrobyt, zdobyty po tylu trudach, prywacyach moralnych, którego używał jak smakosz życia. Wówczas tylko zasmucony, gdy droga jego tyranka, opuszczała go i pomimo podeszłego wieku, kręciła się po świecie, aby odwiedzić którego z chłopców.
Nic niezdołało powstrzymać starowinki, ani odległość, ani trudy, ani zmęczenie.
Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/171
Wygląd
Ta strona została skorygowana.