Strona:PL A Daudet Chudziak.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

uściśnień powitalnych, sali dla dusz. Popychano nas ze wszech stron, deptano po nogach.
— Rozchodzie się! Rozchodzie się! — wołali na nas urzędnicy.
Jakób rzekł do mnie cicho: — Idźmy stąd. Jutro poślę po twoje manatki — i wziąwszy się pod ramię, lekcy jak nasze sakiewki, puściliśmy w stronę Quartier Latin[1].
Przypominam sobie, że szliśmy przez most drewniany nad czarną rzeką, potem przez długie, puste nadbrzeże; wzdłuż nadbrzeża był ogród.
Przystanęliśmy chwilę przed tym ogrodem. Za sztachetami odznaczały się niewyraźnie trawniki, chatki, tafle sadzawek, drzew a białe od szronu.
— To Ogród Botaniczny, — powiedział Jakób, — jest tu pełno dzikiego zwierza: niedźwiedzie białe, lwy, węże i hipopotamy...

W istocie, dochodził mię zapach dziczy-

  1. „Dzielnica łacińska” po lewej stronie Sekwany, część miasta zamieszkana przeważnie przez studentów. Tam się znajdują najgłówniejsze instytucye naukowe: Sorbonne, College, de France, Ecole polytechnique etc.