Strona:PL A Daudet Chudziak.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

był z niego wielki filozof — a filozofom stanowczo rozczulać się nie uchodzi...
A jednak Bóg widzi jak gorąco kochał tych co pozostawali, i tam we mgle, niknęli mu z przed oczu. Bóg widzi jak chętnie oddałby za nich życie i krew swoją... Wszakże ruch na pokładzie, radość z opuszczenia ponurego Lugdunu, upojenie podróżą, duma z poczucia się człowiekiem, człowiekiem dorosłym, wolnym, podróżującym bez niczyjej opieki, na własną odpowiedzialność, człowiekiem zarabiającym na swe życie, — wszystko to odurzało Chudziaka i nie dawało mu należycie oddać się żalowi, i myśli o tych trzech istotach ocierających łzy na wybrzeżu Rodanu.
Za przybyciem do rodzinnego miasta Chudziak udał się natychmiast do Akademii gdzie mieszkał rektor.
Przyjaciel Eyssetta ojca, rektor, był to wysoki, piękny starzec, ruchliwy, i nie mający w sobie ani śladu pedantyzmu. Przyjął syna przyjaciela nader łaskawie, chociaż, gdy go do gabinetu wprowadzono nie mógł powstrzymać zdziwienia i, — Boże mój! cóż to za maleństwo, — zawołał.