Strona:PL A Daudet Chudziak.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nikającemi skutkiem braku urody, byłem zupełnie zadowolony z mojego losu i nieraz gdyśmy szli spać z Jakóbem, mówiliśmy do siebie że: — jednak, wszystko razem wziąwszy, szkoła była bardzo przyjemna. —
Niestety, niedługo dane nam było w niej pozostać. Pewien przyjaciel naszej rodziny, rektor uniwersytetu w Nimes, napisał do mojego ojca, że możnaby wyrobić stypendyum na externa do kolegium lyońskiego dla jednego z nas, gdyby ojciec sobie tego życzył.
— To będzie dla Daniela — rzekł pan Eyssette.
— A Jakób? spytała matka.
— O Jakób! tego zatrzymam przy sobie; będzie mi bardzo użytecznym. Zauważyłem zresztą że ma pociąg do handlu. Zrobimy z niego kupca.
Na wstępie do kolegium, pierwsza rzecz która mię uderzyła było to iż ja jeden nosiłem bluzę. W Lugdunie synowie bogaczów nie noszą bluz, tylko ubogie dzieci z ulicy, tak zwane „garneny”. Ja miałem bluzę w kratki, starą, jeszcze z czasów fabryki; bluza ta czyniła mię podobnym do gamena; gdy tak wszedłem do klasy, uczniowie po-