Przejdź do zawartości

Strona:PL A Daudet Chudziak.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

oknem... Teraz już jej niema, ale widziałem ją przecież, jestem pewny, że ją widziałem...
— Mylisz się Danielu... To ja szyłam tu cały ranek z panią Tribou, wiesz tę, twoją przyjaciółką, panią Tribou, którą nazywałeś damą wielkich cnót. Tylko pani Tribou nie jest w czarnej sukni, zawsze nosi tę samą zieloną suknię... niema na pewno żadnej czarnej sukni w całym domu... musiało ci się przyśnić chyba... no, idę już, śpij dobrze!...
To mówiąc panna Pierrotte wybiega zmieszana, jak gdyby popełniła kłamstwo.
Chudziak zostaje sam jeden, ale nie zasypia. Maszyna myślenia ze wszystkiemi kółkami i kółeczkami na nowo pędzi, pracuje w jego mózgu. Nitki jedwabne znów krzyżują się i plączą... On myśli o tym swoim ukochanym co spoczywa na zielonem wzgórzu Montmartre[1], myśli o czarnych oczach także, — które zdawało się, Opatrzność umyślnie dla niego zapaliła, — a które teraz może utracić...

Tymczasem drzwi powoli się uchylają, jak gdyby ktoś chciał wejść; lecz jednocze-

  1. Jeden z cmentarzy paryzkich.