stępuję do odmalowania okrutnej melancholii Jakóba, w końcu mówię o jego uczuciu głębokiem, tajonem... — ach! trzykroć, czterykroć szczęśliwa niewiasta którą...
Tu naraz, nie wiem jak się to stało, ponsowa róża, którą panna Pierrotte miała we włosach, upadła mi pod nogi. Właśnie w tej chwili, kiedy usiłowałem delikatnie dać do zrozumienia Kamilli, że ona to była ową trzykroć i czterykroć szczęśliwą, którą Jakób ukochał, ponsowa różyczka, spadając, podała mi tak pożądaną sposobność; podniosłem ją skwapliwie, lecz jej nie zwróciłem właścicielce.
— To będzie dla Jakóba od pani — rzekłem z uśmiechem. A ona mi na to z westchnieniem: — Jeżeli pan tego żąda, niech będzie dla Jakóba, — i tuż za tem ukazały mi się z pod rzęs oczy czarne mówiące wyraźnie: — Nie, nie dla Jakóba tylko dla pana.
Wówczas różę schowałem.
Tegoż wieczora gdy Jakób wrócił od swych zajęć, siedziałem, jak zwykle, nad warsztatem mych rymów. Zostawiłem go w przekonaniu, że się nie ruszyłem z miejsca przez dzień cały. Nieszczęście chciało, że przy rozbieraniu się ponsowa róża, którą
Strona:PL A Daudet Chudziak.djvu/133
Wygląd
Ta strona została skorygowana.