Strona:PL A Daudet Chudziak.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pierrotte urwał zawstydzony nieco swoją wielomównością.
— Pan Jakób ma słuszność, ja tu gadam i gadam jak papla, a potem ta mała... to właśnie pora powiedzieć... mała będzie mię łajała, że tak późno przychodzę na górę.
— Czy Kamilla jest na górze? — zapytał Jakób przybierając ton obojętny.
— Tak jest, tak jest, panie Jakóbie, mała na górze, ona... to właśnie pora powiedzieć... aż się trzęsie z ciekawości poznania pana Daniela. Proszę, proszę do niej na górę... ja kończę natychmiast rachunki i pośpieszam za panami... to właśnie pora powiedzieć... —
Nie słuchając więcej, Jakób porwał mię za ramię i pociągnął prędko w głąb magazynu. Tam spostrzegłem siedzącego na sofie, bladego młodzieńca, który smętne tony wyciągał z fletu. Jakób przechodząc rzucił mu bardzo suche... dobry wieczór — na co blady muzyk odpowiedział mu niemniej suchem jęknięciem fletu. Jest to zapewne sposób witania się dwóch fletów będących z sobą w niezgodzie.
Kiedyśmy już byli na schodach, Jakób rzekł mi: