Strona:PL A Daudet Chudziak.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wszelako nie wszyscy w domu zapatrywali się na nasz upadek z podobną wesołością. Pan Eyssette stał się nagle przerażającym. Była to natura zwykłe bardzo zapalna, gwałtowna, nieumiarkowana, lubiąca hałas, krzyk, piorunowanie. W gruncie człowiek najzacniejszy, miał tylko rękę zbyt skorą do razów, zawsze gniewne słowo na języku, a przytem niepohamowaną potrzebę wprawiania w drżenie wszystkich którzy go otaczali. Nieszczęście nietyle go przygnębiło ile rozjątrzyło. Trawiła go od rana do nocy złość straszna. Nie mając na kogo ją wylać przyczepia się do wszystkiego: do słońca, do gwiazd, do wiatru morskiego, do starej Anny, do Jakóba, do rewołucyi; do rewolucyi nadewszystko. Słuchając mojego ojca, przysiągłbyś że rewolucya w 1848 roku, która nam wiele zaszkodziła, wyłącznie przeciwko nam wymierzoną była. Cóż proszę wierzyć że rewolucyoniści nie mieli stronników w domu Eyssetta. Bóg wie czegośmy tam podówczas nie wygadywali na tych panów.
Dziś jeszcze stary ojciec Eyssette — niech mi go Bóg zachowa jak najdłuższe lata — skoro poczuje nadchodzący atak podagry, wyciągając się z trudem na szezlongu