Błogosławiony Wincenty urodził się w roku Pańskim 1161 z bogobojnych rodziców, ojca Boguchwała Kadłubka, ze starej szlacheckiej rodziny przydomku Poraj herbu Róża, a z matki Bogny. Przyszedł na świat w ich dziedzicznej wsi Karłów w województwie sandomierskiem, dziś gubernii radomskiej, blizko miasta Opatowa położonej. Nie schodziło Wincentemu od lat najmłodszych w rodzinnym domu i na przykładach cnót chrześcijańskich i na pobożnem wychowaniu, gdyż rodzice jego przedewszystkiem starali się od kolebki wszczepiać w sercu jego zasady Wiary świętej. W początkowych naukach wykształcony w domu, gdy lat młodzieńczych doszedł, wysłany został za granicę do akademii dla słuchania wyższych wykładów. Zdolny i pilny w pracy, przewyższał Wincenty w postępie w naukach wszystkich swoich współuczniów, nie ostygając wcale w duchu pobożności, jaki wyniósł z pierwotnego wychowania. Unikał płochych rozrywek jakim się oddawała młodzież, a czas, który jego towarzysze na to obracali, on spędzał po kościołach, starając się jak najczęściej do świętych Sakramentów przystępować. Ukończywszy akademię, na której głównie oddawał się teologii, otrzymał stopień magistra, powrócił do ojczyzny i wstąpiwszy do stanu duchownego, wkrótce na kapłana wyświęcony został.
Pełka, ówczesny Biskup Krakowski, zwrócił zaraz na niego uwagę, a widząc w nim wysoką świętobliwość jako też i znakomite w naukach teologicznych wykształcenie, używał go do rady i do załatwiania najważniejszych spraw swojej dyecezyi. Po niejakim czasie uczynił go proboszczem przy kościele Najświętszej Maryi Panny w kolegiacie sandomierskiej. Przyświecał na tym obowiązku Wincenty życiem wzorowego kapłana i gorliwego plebana, kiedy król Leszek Biały wybrał go na posła, aby Salomeę księżniczkę, córkę jego, zaręczoną z królewiczem węgierskim Kolomanem, odwiózł do ojca jego Beli, króla Węgierskiego. Przebywając czas niejaki na owym dworze, zbudował wszystkich swą świętobliwością. Wkrótce potem zmarł Biskup Pełka, a katedralna kapituła krakowska jednogłośnie wybrała Wincentego na Biskupa. Był zaś tak powszechnie i szczególnie poważanym, że chociaż nie należał do grona kanoników, wszyscy temu wyborowi przyklasnęli.
Skoro też na Biskupiej stolicy zasiadł, przekonano się, że Pan Bóg obdarzył krakowską dyecezyę pasterzem według serca swojego. Posiadając niepospolity dar wymowy, a pełen ducha Bożego, w gorliwych kazaniach i naukach, zasilał Słowem Bożem powierzoną mu owczarnię. Skażone obyczaje gdziekolwiek się pojawiły, gromił i wykorzeniał. Sam w życiu pobożnem wysoko ćwiczony, przygasłą w ludzie pobożność rozżywiał i utrwalał, a przywilejów Kościoła niezachwianie bronił. Był przytem ojcem wszystkich ubogich wdów i sierot. Znaczne dochody Biskupstwa obracał całkowicie na miłosierne uczynki, gdyż na skromne, owszem ubogie jego własne utrzymanie, dziedziczny majątek jaki po rodzicach otrzymał, aż nadto wystarczał, a i z tego jeszcze znaczne włości różnym klasztorom pozapisywał, a mianowicie wioski: Czerników i Sojezów Cystersom w Jędrzejowie, a Niekiściołkę i Karłów Cystersom Koprzywnickim. Ktokolwiek z prośbą o wsparcie do niego się udawał, znajdował w każdej dnia porze przystęp, a prócz tego chorych ubogich po mieszkaniach sam nawiedzał i hojnie wspierał.
Lecz święty ten Pasterz o ile dbałym był w zaspokajaniu potrzeb dusz mu powierzonych, tych żywych przybytków Ducha świętego, tak podobnież i o stan materyalny przybytków Pańskich, to jest kościołów, pilne miał staranie. Kościołowi Najśw. Maryi Panny w Kielcach nadał bogaty fundusz na wieczyste utrzymanie przy nim dziesięciu kapłanów prebendarzy. Gdy wskutek piorunu, który uderzył był w skarbiec