Strona:PL Żywoty św. Pańskich na wszyst. dnie roku.djvu/0297

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

roku 530 napisał swą podziwienia godną, wiekopomną regułę, której on sam był żywym obrazem.
Oprócz mocy czynienia cudów, miał jeszcze ducha proroczego. Braciom oznajmiał sprawy, które się daleko działy, przepowiadał przyszłość i znał nawet myśli ludzkie. Słysząc o tem Totyla, król Gotów, postanowił wystawić go na próbę. Przybywszy do Cassino, kazał Benedyktowi oznajmić swe nawiedzenie, lecz sam nie poszedł, ale przebrawszy jednego z dworzan w swe szaty, posłał go do Świętego. Święty jednak już z daleka zawołał: „Synu, zrzuć te szaty, bo to nie twoje!“ Przelękniony ów dworzanin padł na kolana, a wróciwszy następnie, opowiedział królowi, co zaszło. Zdumiony król sam się wtenczas udał do Benedykta, padł przed nim na twarz i prędzej nie powstał, aż go Benedykt podniósł. Święty powiedział mu tedy, że Rzym zdobędzie, przejdzie morze, a dziewięć lat królując, dziesiątego umrze. Przepowiednia się spełniła, gdyż Totyla zająwszy Rzym, udał się na Sycylię, a dziesiątego roku stracił wraz z królestwem i życie.
Pewnego razu uczeń jego, Teoprobus, słyszał go w celi rzewnie płaczącego. Wszedłszy, zapytał, czemu tak narzeka. Benedykt odpowiedział, że ten klasztor poganie zburzą, lecz nikt z zakonników życia nie straci. Kiedy później Longobardowie klasztor napadli, stało się według przepowiedni Benedykta.
Zacny pewien chrześcijanin prosił Świętego, aby mu wolno było własny klasztor założyć przy mieście Tartanosie. Benedykt posłał tam starszego z kilku zakonnikami, mówiąc do nich: „Nie budujcie, aż tam sam przyjdę i miejsce wam wskażę.“ Zarazem oznaczył dzień swego przybycia. Gdy ów dzień nadszedł, ukazał się Benedykt starszemu i drugiemu jeszcze zakonnikowi we śnie, wskazując miejsce, gdzie ma być klasztor budowany, gdzie ma stanąć kościół, i wogóle podał im cały plan. Nazajutrz opowiedzieli sobie obaj swe sny, ale nie wierząc im, czekali na Benedykta; nie mogąc go się jednak doczekać, wkońcu wrócili. Lecz Benedykt im powiedział: „Ja tam byłem, kiedyście mnie przez sen widzieli; wracajcie i budujcie tak, jakom wam powiedział.“
Innego razu przyniósł pewien ojciec do klasztoru swojego umarłego syna, prosząc świętego Benedykta, aby go wskrzesił. „Nie jest to moje dzieło, ale Apostolskie“, odpowiedział Benedykt. Lecz on ojciec bardzo płakać począł, mówiąc: „Nie wyjdę tu stąd prędzej, póki mi tego nie uczynisz.“ Litując się Benedykt nad nieszczęśliwym ojcem, zwołał Braci na modlitwę i rzekł: „Panie mój, nie patrz na grzechy moje, ale na wiarę tego człowieka, który o wskrzeszenie ciała syna swego prosi!“ I dotknął się ciała dziecka, które natychmiast ożyło.
Na początku 543 roku przepowiedział Braciom blizki koniec swego żywota. Przed śmiercią spotkał się jeszcze ze swą siostrą, świętą Scholastyką, która cudownym sposobem sprowadziwszy burzę, brata u siebie przez noc zatrzymała, poczem wrócił do swego klasztoru. Scholastyka święta umarła w trzy dni później, a św. Benedykt w czterdzieści. Gwałtowna febra była ostatnią jego chorobą. Szóstego dnia choroby kazał się zaprowadzić do kościoła, gdzie w przygotowanym od dawna dla niego grobie spoczywały zwłoki świętej Scholastyki, a kazawszy go otworzyć, stanął nad nim, przyjął Komunię świętą i podtrzymywany przez Braci, umarł w tej postawie dnia 21 marca roku Pańskiego 543.
Tegoż samego dnia dwaj daleko od siebie znajdujący się zakonnicy mieli równe widzenie. Ujrzeli oni bowiem niezliczoną liczbę świateł niebieskich, tworzących niejako drogę wychodzącą z Cassino i ku wschodowi sięgającą aż do Nieba, słysząc zarazem głos: „Tać jest droga, którą Bogu miły Benedykt wstąpił do Nieba.“
Święty Benedykt położył wielkie zasługi około Kościoła św. Z jego zakonu wyszło 24 Papieży, 200 Kardynałów, 1600 Arcybiskupów, 400 Biskupów i 1500 przez Kościół uznanych Świętych Pańskich.

Nauka moralna.

Naucz się, chrześcijaninie, całemi siłami zwalczać pokusy. Uskarżasz się bowiem, że czujesz się słabym wobec skłonności do złego, że nieporządne myśli i pożądliwości cię napadają, i że namiętności twe są prawie niepodobne do pokonania. Ależ czyż sumiennie