Rzadko który Święty Kościoła Wschodniego odbiera taką cześć w Kościele Zachodnim, jak święty Błażej. Lubo jednak doznaje czci ogólnej, mimo to o jego młodości mało szczegółów doszło nowszych czasów. Wiadomem jest tylko, iż urodził się w Sebaście, mieście położonem w Armenii, z chrześcijańskich rodziców. Poświęciwszy się poprzednio zawodowi lekarskiemu, tak jaśniał przytem cnotami, że po śmierci Biskupa w Sebaście jego na tę godność wybrano. Mimo, iż dla pokory niechętnie przyjął tak dostojny urząd, wnet jednak okazał się zdatnym i wielce troskliwym pasterzem, dbającym o dobro dusz sobie powierzonych.
Cesarz Linceniusz, mszcząc się tymczasem, że go Konstantyn Wielki pobił, rozpoczął srogie prześladowanie chrześcijan. Starostą w Sebaście był wówczas Agrykolaus, który chcąc się cesarzowi przypodobać, wykonywał rozkazy jego z największem okrucieństwem. Chrześcijanie Sebasty po części rozbiegli się po górach i lasach, a na usilne prośby wreszcie i Błażej opuścił Sebastę i schronił się do jaskini góry nazwiskiem Argeon. Tu w głębokiej samotności leśnej modlił się bez ustanku do Boga o zmiłowanie nad nieszczęśliwą dolą chrześcijan.
Nie pozostawał on tu jednak osamotniony, gdyż towarzystwo jego stanowiły dzikie zwierzęta, jak to wielokrotnie w życiu Świętych Pańskich zachodziło. Ptastwo obsiadło okoliczne jodły i śpiewem swoim wtórowało jego modlitwie; lwy, niedźwiedzie i wilki w przyjaźni z sobą żyjąc, oblegały jaskinię jego, rozweselając go zarazem wesołemi skoki i znosząc mu pożywienie.
Lecz wkrótce rozesłani dla wyszukania go pogańscy żołnierze, rozgłosem cudów, jakie mu Pan Bóg w ukryciu jego dał czynić, zawiadomieni o miejscu pobytu sługi Bożego, przybyli tam aby go uwięzić. Znaleziono go w jaskini, otoczonego lwami i tygrysami, które mu żadnej szkody nie zadawały. Gdy jednak sami wnijść do jaskini zamierzali, dzikie zwierzęta w groźnej stanęły postawie, gotowe rzucić się na prześladowców. Siepacze przestraszeni, donieśli o tem staroście, który okrutnie rozgniewany, na wszelki sposób rozkazał im Biskupa pojmać. Stosując się więc do wydanego rozkazu, wrócili, lubo niechętnie, na znane im już miejsce, dokąd gdy się dostali, już noc zapadła. Biskup tymczasem, klęcząc na modlitwie, ujrzał Jezusa Chrystusa, w te słowa się do niego odzywającego: „Wstań, złożysz Mi ofiarę.“ Posłuszny temu głosowi, podniósł się czem prędzej i wyszedł z jaskini, gdzie już na niego wysłańcy czekali. „Pójdź z nami — zawołali — starosta cię woła!“ Rzecze na to Biskup: „Dzieci, witajcie, widzę bowiem, że Bóg o mnie nie zapomniał.“ Kiedy się mieli puścić w drogę, wszystkie zwierzęta Świętemu towarzyszyły, czem przerażeni wysłańcy, wszyscy pouciekali. Widząc to Święty, zawołał: „Nie bójcie się, one wam krzywdy nie zrobią.“ Rzekłszy to, rozkazał zwierzętom pozostać, które długi czas smutnie patrzały za odchodzącym Biskupem, rozpraszając się następnie po lesie.
Stawionego według rozkazu przed starostą Błażeja, przyjął tenże z udaną grzecznością, namawiając, aby bałwanom złożył ofiarę, a tem samem stał się godnym łaski cesarskiej. Kiedy zaś Błażej tego uczynić nie chciał, pokazał starosta swój dziki charakter, okrutnie poleciwszy Błażeja biczować i ciało jego szarpać, a wreszcie wrzucić go do więzienia. Siedm pobożnych niewiast przybywszy, starło krew Świętego z podłogi, czem udowodniły, że są chrześcijankami, przeto natychmiast miały bogom ofiarę złożyć. „Dobrze — rzekły do starosty — ustaw jednak bogi nad brzegiem jeziora, a my skoro się umyjemy, cześć im powinną oddamy.“ Ucieszony Agrykolaus, zezwolił, poczem niewiasty zbliżywszy się po umyciu do bałwanów, strąciły je w głębokie jezioro. „Cóż to — zawołały — za bogi, które słabym niewiastom pozwalają się wrzucić do wody!“ Rozgniewany starosta polecił owe niewiasty