Strona:PL Żeromski-Elegie i inne pisma literackie i społeczne.djvu/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I nędzną w trwaniu głuchem była pociecha, że na tem kowadle naszem dla kogoś także kują się kajdany. Aż oto w brzasku tego przedwiośnia od ziemi do ziemi niesie wiatr odgłos nowy. To polska dłoń chwyciła młot i kucie nowej pracy w rodzinie ludów z poza huku armat dolata. Wzniosłość, przejmująca dreszczem radości, jest w tym głuchym sygnale, co zasłania wieloraki czyn, kształtujący najjaśniejszą rzeczpospolitą przyszłości.
Nie jest samotne dziecko, co oczyma blademi, jak wiosenne przylaszczki, po tylu torturach i trwogach nocy zimowych słońca wygląda. Nie jest samotny oracz, co na rolę dziką wychodzi, nie wiedząc, czy mu bitwa pozwoli brózdy dokończyć. Nie jest samotna kobieta, co chyłkiem przed niewiadomemi i ślepemi kulami zbiera chróst i rumowie pobojowisk, ażeby dzieci ogrzać i nakarmić.
Miłość całego naszego narodu jest przy nich. Jeszcze nigdy nie było wśród nas takich uczuć, na jakich zewnętrzną formę patrzymy. Jest to najgłębszy entuzyazm, zawarty w niemych, zawiłych, długotrwałych i doskonałych pracach.
Któżby uwierzył, że może przygasnąć i zacichnąć ponura i wrzawliwa waśń społeczna? A przecie widzimy, że bezczynne fabryki w ciągu długich i długich miesięcy płacą rzeszom robotniczym część zarobku, jak gdyby były w ruchu. Domem rodzonym stał się szlachecki dwór, — gdzie jeszcze stoi, — dla siół bliskich i dalekich. Daje schronienie, karmi, odziewa, leczy i ratuje bezdomne, w popłochu uchodzące zastępy. Miasto Częstochowa dzień w dzień miesiącami