Strona:PL Żeromski-Elegie i inne pisma literackie i społeczne.djvu/077

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czało Maryana Abramowicza ani w cytadeli, ani w drodze do srogich w Petersburgu «Krestów».
Kiedy wagon więzienny, wiozący go na trzyletnie rozmyślanie, zatrzymał się w Wilnie, a krewni i przyjaciele zgromadzili się na dworcu, aby więźnia zobaczyć, powitać i pożegnać, ujrzeli go w samej rzeczy u zakratowanego okienka więziennego wozu, ale nie można było po ludzku z nim się rozmówić, gdyż raz wraz znikał. Ukazywał się w oknie, spokojnie rozmawiał, zadawał pytania i udzielał odpowiedzi, ale co chwila w pół zdania przerywał rozmowę albo nie czekał na odpowiedź, której mu przecie chętnie i skwapliwie udzielano. Nikt nie rozumiał, co to znaczy. Okazało się później, że, prowadząc ową uprzejmą u okienka rozmowę, był od krat siłą odrywany przez trzech żandarmów i że wewnątrz wozu wymierzał im ciosy odpowiednie nogami, kopał w zęby i brzuchy, ażeby przecie znali mores i nie ważyli się przeszkadzać w udzielaniu ustnych odpowiedzi nazewnątrz w czasie krótkotrwałego w Wilnie postoju. Znikł wtedy z oczu ludzkich na długie — długie lata. Doszła nas tylko wieść, że, gdy Mikołaj Drugi po śmierci swego ojca na tron wstępował, Maryan Abramowicz, siedząc w więzieniu, kategorycznie odmówił złożenia przysięgi na wierność nowemu Rosyi monarsze. Prokurator długą miał, pono, z tym więźniem rozmowę, poruszył wszelkie racye i wyłuszczył wszelkie stopnie kary, a wreszcie, przekonany racyami rewolucyonisty, iż przecie głupstwemby było składanie i odbieranie przysięgi, gdy się jej nie ma zamiaru dotrzymać i gdy się w to złożenie przysięgi nie wierzy, — uznał wreszcie racye więźnia,