Strona:PL Żeromski-Elegie i inne pisma literackie i społeczne.djvu/068

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zachodziło pytanie, co ten Ursus porabia w Zurichu, Genewie, Paryżu? Uczył się tego i owego, chodził na rozmaite wykłady, lecz przedewszystkiem nabierał szczególnej wiedzy i tchu do tańca z prawdziwym niedźwiedziem świata.
Późniejsze moje zetknięcie się z tymże Maryanem Abramowiczem nastąpiło w Krakowie. Mieszkaliśmy «kątem», wspólnie przy ulicy Zielonej, w lokalu nieumeblowanym, sypiając po bratersku w sześciu, pokotem na ziemi. Lokal ów był mieszkaniem, jeżeli się nie mylę, Bronisława Szwarcego, jednego z twórców i ojców roku sześćdziesiątego trzeciego, bohatera, który odsiedział był siedem lat w Szlisselburgu i dwadzieścia pięć lat na Sybirze, a podówczas zawitał na stałe do Krakowa. Stary, siwobrody kryminalista był surowy i twardy, trzymał nas w ryzach i na żadne zbytki nie pozwalał. Pierwsze miejsce w hierarchii lokatorów zajmował Antoni Hempel, possessionatus, który po wysiedzeniu się w cytadeli warszawskiej pomknął był na wypoczynek do Paryża i wiele nam opowiadał o rozmaitych «karboklach». Drugim był Ignacy Domagalski, świeżo właśnie puszczony z tejże cytadeli, który zwiał do Krakowa. Trzecim doktór Hyżycki, kończący podówczas swą medycynę. Czwartym byłem ja, po powrocie ze Szwajcaryi. Piątym Abramowicz, lokator przygodny, niestały i przelotny. Piękne to było życie pod patronatem starego Szwarcego! Przez lokal przewijało się wiele gości, wszelaka radykalia warszawska, krakowska, lwowska i inna, która jeszcze podówczas nie rozpadła się na socyałów i endeków, lecz żyła razem, zagryzając się dysputami w ciasnych lo-