Ani tak obrzydliwi, ani tak zawzięci —
O! my pierś naszą karmim waszemi piersiami!
Samolubstwa waszego otwartemi wroty
Wchodzim do piersi waszej, i stajem u progu,
I zabieramy te liche pół-cnoty,
Która się nie zda ni światu ni Bogu;
I zabieramy liche pół-miłości:
Oprawę egoizmu sztucznie pozłacaną,
Pod którym duszę widzimy miedzianą.
To najsmaczniejsze są nasze słodkości,
To najsłodsze jagody z egoizmu drzewa!
Ileż nam jagód najsłodszych dojrzewa!
Ach w każdem waszem kłamanem uczuciu,
Ach czyż jedną niewinność na ołtarz zepsuciu
Poświęcacie, by sobie roskosz przysposobić?!
Cóż piękniejszego mogą djabli robić?
Tylko sumienie poszlijcie swe w zwiady,
A w piersiach waszych tyle znajdziecie szkarady,
Że w nich tyle co w piekle jest djabłom biesiady.
Może jestem â charge? widząc, żeś znużony,
Nie chcę być mauvais genre. Zwiedzałem salony —