Strona:PL Światełko. Książka dla dzieci (antologia).djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ostatnie słowa umierającego dziadka będą ci zawsze bodźcem, gdy zostaniesz samotny, znękany i bezradny...
— Dziaduniu, dziaduniu, czyż cię już nigdy nie zobaczę? płakał chłopiec patrząc z przerażeniem na dziadka, który, z wysilenia przymknąwszy oczy, ciężko oddychał.
Przez chwilę zapanowało milczenie; nagle starzec podniósł się z trudnością, a rozwarłszy szeroko wielkie, niebieskie oczy, spojrzał z miłością na wnuka i szepnął:
— Błogosławię cię!...
I upadł bezwładnie na poduszki.

II.

Pan Hilary był dalekim krewniakiem Jurcia, a miał żonę i syna, który uczył się razem z Jurciem. Niewielka sumka, która pozostała po zmarłym, miała służyć na wychowanie wnuka. Pan Hilary dobrym był człowiekiem, choć surowym w obejściu. Ostro pilnował nauki obu chłopców, nie pozwalając im marnować czasu. Jurcio lubił się uczyć, a teraz uczył się lepiej jeszcze, w ten sposób przygłuszając żal za dziadkiem, którego kochał; bo jego jednego miał na świecie. Jaś, pieszczony przez matkę, lubił się tylko bawić, tak, że ile razy nie czuł opieki nad sobą, swawolił, chcąc za sobą pociągnąć Jurcia, który go nadaremnie upominał.
Chłopcy wczas chodzili spać, a jeszcze wcześniej musieli wstawać. Jaś, który się lubił wylegać w łóżku, wstawał mrucząc, zawsze niechętnie, przystawił raz stołek do ściany i cofnął wskazówki na zegarze o całą godzinę. Jurcio sprzeciwiał się temu, ale Jaś ofuknął go, mówiąc: