Strona:PL Światełko. Książka dla dzieci (antologia).djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A co to jest złodziej? — zapytał po chwili — Powiedz mi, proszę cię, ojcze.
— Złodziejem jest ten — odrzekł dobitnie ojciec — który źle czyni przez to, że w jakikolwiek sposób przywłaszcza sobie rzecz cudzą.
— Więc ten... mały więzień jest złodziejem?...
— Tak, Karolku.
— A jeżeli ktoś żartem zabiera rzecz cudzą, by ją zwrócić potem, to także jest złodziejem.
— Nie jest, moje dziecko złodziejem takim, któregoby za te żarty sądy karać powinny; lecz nie każdemu może być wiadomo, że żartem przywłaszczył sobie rzecz nieswoją, a wreszcie i nie każdy uwierzy, że działał ze zwykłych figlów i przez dziecięcą pustotę. O tym chłopcu, którego prowadzą, czytałem wczoraj w gazetach, że od dziecinnych lat pozostawiony bez należytej opieki rodziców, uczyć się nie chciał, zaprzyjaźnił się natomiast z ulicznikami, przez których namówiony wpadł do jakiegoś sklepu z owocami, porwał koszyk winogron i uciekł z nim na ulicę. Schwytano go i stawiono przed sądem. Tłumaczył się, że nie chciał ukraść, tylko figla spłatać handlarce. Nikt mu nie uwierzył i widziałeś, jak na tych figlach wyszedł.
— Ach to straszne, mój ojcze, chodźmy stąd prędzej, mnie wciąż jest bardzo zimno.
Szli przeto prędzej ku domowi, a Karolek trzymając się silnie ramienia ojca, postępował zamyślony, mając ciągle oczy w ziemię spuszczone.
Gdy przybyli do domu, Karolek zdjąwszy z siebie futerko, rzucił się ojcu z płaczem na szyję.