Strona:PL Światełko. Książka dla dzieci (antologia).djvu/050

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

poprzedziła — tak mu zawsze za niegrzeczność i nieposłuszeństwo groziły dziadem brodatym i noszącym wielką torbę, w którą niegrzeczne dzieci zabiera, że do tego czasu, pomimo wszelkich usiłowań i jej i panny Pauliny, Jaś nie przestaje lękać się ubogich, myśląc zawsze, że każdy z nich jest takim dziadem z długą brodą i wielką torbą. Opowiadaniem tem ojciec Jasia bardzo był rozgniewany i surowym głosem powiedział, aby ubogiego przywołał do garderoby, a Jaś powinien mu sam zanieść i grzecznie podać jałmużnę.
— Ojcze! — coraz płaczliwiej wołał z ukrycia swego Jaś — nie mogę, doprawdy, nie mogę... pewnie ten dziad brodaty i z wielką torbą.
Tu panna Paulina pochyliła się i cichutko mu szepnęła:
— Niech Jaś rodziców nie martwi... Mama łzy ma w oczach, a ojciec ze zmartwienia zachorować może.
Na dobre i kochające rodziców serce Jasia słowa te wpływ wywarły. Z rozczochranymi włosami wyszedł on z ukrycia i ze spuszczonemi oczami stanął przed ojcem. Ojciec dał mu srebrny pieniążek, powtarzając raz jeszcze, żeby zaniósł go i grzecznie oddał czekającemu w garderobie żebrakowi.
O, tak, przypuszczenie Jasia sprawdziło się zupełnie. Żebrak miał długą aż do pasa brodę i wielką płócienną torbę, zawieszoną na plecach. Stał oparty na grubym kiju i pół głosem odmawiał pacierze. Jaś miał szczerą ochotę zaraz od progu garderoby uciec i schować się znowu za łóżko, ale panna Paulina trzymała go za rękę i ciągle po cichu mówiła, że nie trzeba rodziców martwić i że mama miała łzy w oczach.
Szedł więc, ale drżał i oczy szeroko ze strachu otwierał. Sam nie wiedział, kiedy i jak oddał pieniądz że-