Strona:PL Świętopełk Czech - Klucze Piotrowe.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

To w purpurę zorzy ślicznej,
To w księżyca srebrne świty,
To jutrzenki złotem płoną,
Barw zmieniając wciąż przepychy...

Młodzian z głową rozmarzoną
W ślad za nimfą zdąża cichy.
Płynie, płynie wniebowzięty,
Tęczą w górę, szybkim biegiem,
W kraj zaziemski, niepojęty,
Mgieł powiewnych płynie śniegiem,
Co się mienią w dziwne zręby,
Fantazyjne pyłu kłęby;
Zda się puchy wybielone,
Lekką gazą przysłonione...
Naraz mgły, co wskroś się wiły,
Krwawą łuną zrumieniły.
Na niebiańskim tym przestworze
W grze kolorów i odcieni
Jakbyś widział jasną zorzę,
Co szkarłatem się płomieni;
Taką słońca twarz, gdy świta,
Za widnokrąg napół skryta.
Gdy ślad w niebo niezmierzony
Już dobiegał swego końca,
Wzrok z jasnością oswojony,
Widzi bramę zamiast słońca
Umieszczoną wśród błękitu,
Strzelającą do zenitu,