Strona:PL Ściskała - Ostatni mnich w Orłowej.pdf/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

grzmot groźny ku niebu, przed Boży Tron. Hessa słów nie słychać. Hess pokonany po kilku daremnych wysiłkach znika z ambony, a wierni, pozbawieni dziś prawdziwego pasterza i pośrednika między Bogiem a nimi, pozbawieni ofiary Mszy św., ofiarują przynajmniej swoje modły, swoją pieśń, oddają się Bogu i Matce Najśw. w opiekę, poczem z poczuciem krzywdy i niebywałego nadużycia, gwałtu i świętokradztwa, opuszczają świątynię. Nie witają się wzajemnie, jak zawsze po sumie, nie rozmawiają, coś ich gna od kościoła i od książęcego zamku.
Tymczasem Hess zdaje sprawę księciu na zamku z nieudałego nabożeństwa.
— Ugłaskam ja ich! — mówi na to książę, szarpiąc w gniewie bródkę z szwedzka przyciętą. — Będą tańczyli, jak ja gwizdać będę! A ty będziesz tu proboszczem! Rozumiesz? Ty będziesz nawracał kazaniami, a ja cięgami! Kto mi się będzie sprzeciwiał, temu będę bił skórę, póki nie wyprze się papieżnictwa i bałwochwalczych nawyczek.
Hess stał prosto jak tyka, połykając z lubością słowa księcia. Zapomniał nawet podziękować za nominacyę na proboszcza frysztackie — go. Nie spodziewał się tak rychłego zaszczytu.
W tej chwili oznajmiono księciu, że są już szpiedzy księcia, wysłani na kazanie na odpust