Przejdź do zawartości

Strona:PL É Richebourg Przybrana córka.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nieboszczka chciała zostawić pani ten dowód wdzięczności, powiedział, pragnęła, żebyś była niezależną, panno Arleto. Nie mów o tym nikomu.
— Dziękuję, odpowiedzała Arleta. Zachowaj pan u siebie pieniądze. Jeżeli kiedy będę potrzebowała, zażądam ich od pana. Pewniejsze są u pana, niż u mnie!
Paulina żyła teraz w zgodzie ze wszystkimi i bardzo dbała o swój zewnętrzny wygląd. Filip był tym zachwycony. Paulina korzystała z pobłażliwości brata i wyciągała od niego duże sumy, krawcy bowiem, mawiała, są w Paryżu niezwykle drodzy. Filip, wiecznie smutny, dawał wszystko, czego od niego żądano.
Albert Dormezon korzystał z tego źródła obficie. Bywał teraz w różnych towarzystwach. Wynajął oprócz pracowni zbytkowne mieszkanie, w którym, jak mówiono, nie sam mieszkał. Paulina odwiedzała go i przynosiła pieniądze, wyłudzane od Filipa. Podczas zimowego pobytu w Paryżu, młody margrabia dał jej więcej, niż sześćdziesiąt tysięcy franków. Co go to obchodziło!...
Arlecie na potrzeby domowe, Magdalenie na jej fantazje panieńskie. Paulinie na jej niby stroje, dawał najczęściej czeki ze swoim podpisem, lecz bez wypisywania sumy. Pod jednym względem był niezłomny: nie chciał słuchać o wyposażeniu Pauliny. Pamiętał, jaką niechęć żywiła do niej hrabina de Gaston i co mu zaleciła: „Nie chcę — mówiła przecież — żeby Paulina dostała po mnie cokolwiek bądź, choćby złamany grosz“... Wszystko zaś, co posiadał Filip, pochodziło od pani de Gaston.
— Nie, mówił łagodnie, lecz stanowczo, nigdy nie dam ci posągu!
— Dlaczego?
— Ponieważ nie mogę.
Paulina gryzła wargi i mówiła do siebie:
— ...A Albert czeka na mnie! Albert się niecierpliwi!... On także chce używać tych bogactw... to bardzo naturalne przecież!... Ah! jeżeli kiedy będę mogła cię dosięgnąć... strzeż się!... margrabio de Juversac!...

KONIEC TOMU PIERWSZEGO