Strona:PL-Tadeusz Żeleński-Balzak.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

podczas teroru. Panowanie Ludwika Filipa, króla którego usymbolizowano jako jegomościa z parasolem, dlatego że lubił się tak po mieszczańsku przechadzać po Paryżu, stał się tryumfem mieszczaństwa. Pokój za wszelką cenę, popieranie przemysłu i handlu, to są cnoty które dziś umiemy ocenić, ale wówczas budziły one pogardę dla tego króla-filistra. Miejsce dawnej armji Napoleona zajęła gwardja narodowa, której oficer, — jakiś zbogacony kupiec — z trudem dopinał mundur na wypukłym brzuszku. Przekupstwo korygowało szeroką ustawę wyborczą. Fortuny mieszczańskie rosły, pieniądz coraz bardziej niwelował różnice społeczne, wymieszanie warstw postępowało dalej. To panowanie, niesympatyczne Balzakowi, trwało osiemnaście lat i znalazło również gwałtowny koniec. Bo już, poza sytem mieszczaństwem, dojrzewała nowa potęga, której nie umiano docenić: uświadomiony robotnik. Daremnie różni ideolodzy jak Saint-Simon, jak Fourier i inni silili się znaleźć rozwiązanie kwestji ekonomicznej: w roku 1848 „kwestja“ ta wyszła na ulicę i wzniosła barykady.
Balzac stał się tedy historjografem owych kolejnych epok. Ten sam powieściopisarz,