A zważmy że wówczas nie było jeszcze fotografji! Uśmiechamy się mimowoli, czytając, jak, po wybuchach miłosnych, naraz powiada: „Gdyby się jeszcze okazało, że jesteś młoda i piękna, oszalałbym z radości“. Ale Balzac wierzy w swoją cudzoziemkę. Spowiada się jej ze wszystkiego, dramatyzuje wspaniałe swoje życie, swoje walki, swoje finanse nawet; uśmierza jej niepokoje, zadowala jej ciekawość paryskiego świata.
Łatwo zdadnąć[1], że pani Ewelina, która nie spodziewała się takiego sukcesu swego pierwszego listu, pisanego cudzą ręką, zrodzonego może z nudy wiejskiej, obmyślała tymczasem sposób wyrwania się z Wierzchowni i zbliżenia się do swego literackiego kochanka. Nie było to wówczas tak proste; pomijając inne trudności, trzeba było zgody cara, która ściśle określała dozwolone miejsce pobytu. I tak, nie pozwolono panu Hańskiemu wybrać się do Paryża. Podejrzewają, że chytry szlachcic, który zresztą nie miał żadnego pojęcia o żoninej korespondencji, sam postarał się o ów zakaz, aby nie musieć wieźć żony do nowoczesnego Babilonu. Otrzymał natomiast p. Hański pozwolenie na podróż do cnotliwej Szwajcarji, gdzie miał
- ↑ Błąd w druku; powinno być – zgadnąć.