Strona:PL-Tadeusz Żeleński-Balzak.djvu/025

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

su — równy był dziennemu kosztowi chleba, gdzie młody panicz sam dla oszczędności chodzi po wodę, a najmniejsze zachcenie — np. spożycie melona — opłaca dniem postu. Ale w zamian co za bogactwo humoru, radości życia, wiary w siebie! Siostra pyta go o nowiny? — oto nowina: „Ogień chwycił się przy ulicy Lesdiguières, nr. 9, głowy biednego chłopca i strażacy nie mogli go ugasić. Zażegła go piękna kobieta, piękna nieznajoma: zwie się Sława“.
Dodajmy, że, przez wzgląd na wstyd rodziny, Honorjusz miał surowo wzbronione pokazywać się przez czas swojej próby w domu, a nawet w miejscach, gdzie mógłby go spotkać ktoś ze znajomych. Trzeba przyznać, że tego rodzaju układ, mocą którego ambitny młodzieniec miał, w ciągu dwóch lat, wykazać przed rodziną swój genjusz, nie był może najsposobniejszy aby pobudzić fantazję pisarską. „Dostałem twój list, w którym powiadasz... Pisz, pisz, pisz!“... czytamy w liście Balzaka do siostry z owych czasów. I pisał biedny genjusz i męczył się idąc najfałszywszą drogą, osamotniony, nie zorjentowany w życiu literackim ani w sobie samym, silący się dociągnąć do pseudoklasycznych wzorów, gdy już dokoła szu-