Strona:PL-Stefan Żeromski-Nawracanie Judasza.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wciągał do wewnątrz nawet ironiczny uśmieszek. W pewnym wypadku doktór Żwirski zaskoczony został przez okoliczność szczególną. Do miasteczka zjechała wysoka w szeregach »klerykalnych« osobistość. Proboszcz wyprawił na cześć gościa uroczysty obiad, a jak się głosić zwykło w uroczystych sprawozdaniach — »bankiet«. Doktór Żwirski, widoma głowa niewiadomej w Posusze »nauki«, zaproszony został na ów bankiet i usadowiony w pobliżu dostojnego gościa. Towarzystwo było ultra-klerykalne. Przed rozpoczęciem obiadu jedna z osób duchownych powstała i odmówiła modlitwę. Gdy wszyscy powstali, doktór Żwirski, oczywiście, musiał powstać również przez samą grzeczność. Gdy zaś ukończono modlitwę i wszyscy obecni kładli na sobie znak krzyża świętego, doktór wykonał również przed swem łysawem czołem, nosem, brodą, krawatem, wykrochmalonym gorsem i jedwabnemi klapami fraka jakiś dłonią niezdecydowany gzygzak. Wspomnienie tej chwili gryzło byłego wolnomyśliciela i rumieniec wstydu wywoływało na jego policzki nie tylko za dnia, lecz i w nocy, gdy niewidzialny leżał w ciemności pod atłasową swą kołdrą. Doktór Żwirski był żonaty, lecz bezdzietny. Za żonę miał osobę wielkiej urody — niestety! — już pod lat niewieścich schodzącą popołudnie. Pani Helena Żwirska, przez znajomych zwana »Helentą«, a jeszcze częściej »Lentą«, wskutek właściwego jej lekkiego feleru w wymowie dźwięku k (wymawiała tę literę jakoś zdziecińska, jakgdyby te), najdziwniejsze sprawiało wrażenie na tle tej niby polskiej, a w gruncie rzeczy żydowskiej, powiatowej mieściny. Była to dama w całem znaczeniu tego wyrazu. Ramą do jej pysznego obrazu mogła być jakaś stolica, albo Ostenda, Biarritz, Paris-Plage, lub Viareggio. W Posusze nikt prawie nie rozumiał i nie był w stanie ocenić, kim ona jest, co to za osoba. Jej suknie sprowadzane, albo uszyte przez szwaczkę, specyalnie w tym celu mieszkającą w miasteczku, jej kostyumy według ostatnich wzorów z Feminy, jej nieprzeliczone, śliczne kapelusze, stroje poranne, wizytowe, wieczorowe, spacerowe, automobilowe, jej pyszne biżuterye, futra, kołnierze, mufki, egretki, rayery, perfumy, pieski, książki, nuty, — słowem wszystko, — była to zaiste kultura dla kultury. To też pani Lenta szukała, o ile to było tylko możliwe, lepszego tła dla